Kamelotu. – A jeśli przyjedziemy razem – powiedział K
Kamelotu. – A jeśli przyjedziemy razem – powiedział Kevin – to pomyślą, że wraz ze mną byłaś w Avalonie. To nie ich kwestia, gdzie przebywałaś, jesteś kapłanką i nie musisz się spowiadać żadnemu żyjącemu człowiekowi, ani ich księżom, ani nawet samodzielnie Taliesinowi. Morgiana żałowała, że nie ma porządnej sukni i przybędzie na dwór Artura w łachmanach żebraczki. Cóż, nie ma na to rady. Kevin przyglądał się, jak zaplata włosy. potem podała mu dłoń i pomogła wstać, zwyczajnym, prostym gestem, ale spostrzegła, że w jego oczach znów pojawił się ten wyraz goryczy. Chował się za setkami murów rezerwy i gniewu. Kiedy już wychodzili poprzez drzwi, dotknął jej dłoni. – Nie podziękowałem ci, Morgiano... – Och, jeśli należą się jakieś podziękowania – powiedziała z uśmiechem – to z obu stron, przyjacielu, a może nie masz pojęcia o tym? poprzez chwilę kalekie palce zacisnęły się silniej na jej dłoni... a potem ujrzała jakby łunę ognia, zobaczyła jego twarz otoczoną płomiennym pierścieniem, wykrzywioną, topniejącą, a wszędzie wokół niego ogień... ogień... Zesztywniała i wyszarpnęła dłoń, wpatrując się w niego z przerażeniem. – Morgiano! – krzyknął. – Co się stało? – Nic, nic, skurcz w stopie – skłamała, a kiedy wyciągnął dłoń, by ją podtrzymać, odsunęła się. Śmierć! Śmierć poprzez spalenie! Co to mogło być oznaką? Nawet najgorsi zdrajcy nie umierali taką zgonem... a może zobaczyła tylko to, co mu się przydarzyło, kiedy był chłopcem? Choć chwila Widzenia trwała tak krótko, Morgiana była roztrzęsiona, jakby to ona osobiście wypowiedziała słowo, które skazało go na tę śmierć. – Chodź – powiedziała niemal opryskliwie. – Ruszajmy. 15 Gwenifer przenigdy nie chciała posiadać nic wspólnego ze Wzrokiem. Czyż nie powiedziane jest w Piśmie Świętym, że żaden człowiek nie wie, co dzień mu przyniesie? mimo wszystko, mimo że w ostatnim roku, od czasu gdy przeprowadzili się do Kamelotu, w ogóle nie myślała o Morgianie, tego ranka przebudziła się, pamiętając sen o niej – w tym śnie Morgiana wzięła ją za dłoń i poprowadziła do ogni Beltanu, i pozwoliła jej tam położyć się z Lancelotem. Kiedy już się rozbudziła, mogła się śmiać z szaleństwa tego snu. Z pewnością sny zsyła diabeł, ponieważ wszystkie jej sny dawały jej takie występne rady, o jakich żadna chrześcijanka nie powinna myśleć, a najchętniej rady te wypowiadała właśnie Morgiana. Cóż, odeszła z tego dworu i nie muszę już przenigdy więcej o niej myśleć... nie, nie życzę jej źle, chcę, by mogła odpokutować za swoje grzechy i znaleźć spokój w jakimś klasztorze... byle gdzieś bardzo daleko stąd. dziś, kiedy Artur wyrzekł się dla niej tych pogańskich obyczajów, Gwenifer czuła, że mogłaby być nawet szczęśliwa, gdyby nie te sny, w których Morgiana namawiała ją do bezecnych rzeczy. Nawet momencie, kiedy siedziała, pracując nad obrusem na ołtarz, ten sen wciąż ją prześladował. Prześladował ją tak mocno, że aż wydało jej się grzeszne siedzieć tak i haftować złoty krzyż, skoro fantazje o Lancelocie. Odłożyła nić i wyszeptała modlitwę, mimo to jej fantazje dalej biegły swoim torem. Na Boże Narodzenie, po jej błaganiach, Artur obiecał, że zakaże ogni Beltanu na wsiach. Była pewna, iż już dawno by to uczynił, tylko Merlin mu zabraniał. Każdemu byłoby trudno nie lubić tego starego człowieka – był taki korzystny i taki miły. Gdyby tylko był chrześcijaninem, byłby lepszy niż wszyscy księża. Taliesin mówił jednak, że to nie okaże się uczciwe wobec prostego ludu, jeśli im się zabierze wiarę w Boginię, która troszczy się o plony na ich polach i płodność ich bydła i ich samych. Oczywiście, tacy ludzie niewielkie mogli posiadać grzechy, wszystko, co